Barometr drgnął. Zmęczenie teraźniejszością zmieniło się w
odnalezienie dna. Odnalazłam dno – w sobie. To mocny punkt
oparcia. Uczę się być - tu i teraz. Znowu.
*
Ten
maraton trwa już prawie dziesięć lat. Śmierć Mamy nie pogrążyła
mnie w smutku. Gdy umarła miała 86 lat i była wyniszczonym
miażdżycą wiórkiem, któremu śmierć przyniosła wybawienie.
Podobnie jak prawie 25 lat wcześniej, gdy umarł Ojciec [Świadectwo], również
Jej śmierć okaże się wstępem do mojego kolejnego spotkania z
Bogiem, do ponownego nawrócenia [Być mniszką].
Od
zachwytu Bogiem prawie natychmiast zostaję przeniesiona pod ostry
ogień kolejnych nieszczęść. W ciągu paru miesięcy bankrutuje
jednoosobowa spółka, którą założyłam 10 lat wcześniej. Niemal
z dnia na dzień obroty maleją o 60-90 procent – bez żadnej
racjonalnej przyczyny. Zawala się jak domek z kart.
Wierzyciele, prokuratura, policja, nakazy, komornicy, wygolone osiłki, trudne sprawy sądowe, w których sama występuję jako własny obrońca. Nieprzerwana lawina ciosów trwała 7 lat. Na szczęście klienci nawet nie zauważyli finansowych problemów firmy. Również jej pracownicy nie ucierpieli finansowo. Część zobowiązań wobec dostawców towarów i usług oraz wobec fiskusa udało mi się sukcesywnie spłacić, część uległa przeterminowaniu, część ciągle wisi nade mną, również długi prywatne, które nie podlegają przedawnieniom. Żyję z dnia na dzień. Dookoła mnie gruzy. [Piękne bankructwo]
Wierzyciele, prokuratura, policja, nakazy, komornicy, wygolone osiłki, trudne sprawy sądowe, w których sama występuję jako własny obrońca. Nieprzerwana lawina ciosów trwała 7 lat. Na szczęście klienci nawet nie zauważyli finansowych problemów firmy. Również jej pracownicy nie ucierpieli finansowo. Część zobowiązań wobec dostawców towarów i usług oraz wobec fiskusa udało mi się sukcesywnie spłacić, część uległa przeterminowaniu, część ciągle wisi nade mną, również długi prywatne, które nie podlegają przedawnieniom. Żyję z dnia na dzień. Dookoła mnie gruzy. [Piękne bankructwo]
Na
bankructwo finansowe nakłada się bankructwo w sprawie bardzo
osobistej. Tu nie ma gruzów – tu jest jedna wielka rana w sercu.
Wieloletni stres zaczyna zbierać swoje żniwo - zaczynają się
kłopoty ze zdrowiem. A żyć i pracować trzeba. Po ludzku zdana
przede wszystkim na siebie, uczę się polegać przede wszystkim na
Nim. [Dziewięć dni tygodnia]
*
Ostatni
miesiąc to pogłębiająca się lawinowo depresja. Wczoraj dotarłam
do jej dna. Dno znajduje się we mnie. Znalazłam punkt oparcia.
12.06.2008
KOMENTARZE - tutaj
.