W domu
mojej Babci, na Kresach, dawno dawno temu, Boże Narodzenie
świętowano przez dwanaście dni. Babcia przygotowywała w tym
czasie trzy uroczyste wieczerze wigilijne: przed pierwszym dniem
Świąt, przed Nowym Rokiem i przed świętem Trzech Króli.
Dwanaście świątecznych dni było wypełnionych licznymi wizytami i
rewizytami, śpiewaniem kolęd, kuligami.
W moim
rodzinnym domu, tutaj, na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, już nie
tak dawno temu, szósty dzień stycznia również wyznaczał koniec
Świąt. Był to ostatni dzień śpiewania kolęd, także w
kościołach, oraz ostatni dzień ferii zimowych – następna długa
przerwa w nauce była dopiero latem.
W tym
dniu rozbierano też choinkę. Pamiętam słowa Mamy, żeby nie
spóźnić się z likwidacją bożonarodzeniowego drzewka, bo ktoś
pomyśli, że jesteśmy Ukraińcami. Przesiedleni z południa kraju
grekokatolicy zaczynali bowiem tego dnia swoje obchody Bożego
Narodzenia, i ktoś widząc choinkę w naszych oknach mógłby
pomyśleć, że mieszka tu rodzina ukraińska.
Podziały
ludnościowe na ziemiach, na których się urodziłam, były wyraźne
jeszcze długi czas po wojnie. Przebiegały one wzdłuż bardzo
różnych linii, a władza komunistyczna podtrzymywała je w celu
zantagonizowania społeczeństwa, zgodnie z zasadą, że podzielonymi
ludźmi łatwiej jest rządzić.
Niewiele
pozostało ludności niemieckiej. Osadnikami na tych terenach, poza
wspomnianymi ofiarami akcji „Wisła”, byli głównie repatrianci
z Ziem Utraconych, a także mieszkańcy stolicy przybyli w
poszukiwaniu nowego domu po hekatombie Powstania Warszawskiego, jak
również szabrownicy oraz forpoczta nowego reżimu – urzędnicy
tak zwanej władzy ludowej.
Z
opowiadań Rodziców dotyczących lat 1945-1946, kiedy osiedlili się
tutaj, pamiętam charakterystyczne pozdrowienie, jakim rozpoczynano
liczne masówki na głównym placu miasta: - Witajcie, towarzyszki i
towarzysze! Oraz wy, ludzie zza Buga!
Moje
dzieciństwo toczyło się wśród podzielonych ludzi i w obcych
dekoracjach. Jeszcze przez wiele lat po wojnie wszystko tu było
„poniemieckie”. Mieszkaliśmy w poniemieckim domu, wśród
poniemieckich mebli i sprzętów, chodziliśmy po poniemieckich
chodnikach, dzieci uczyły się w poniemieckich szkołach, a dorośli
pracowali w poniemieckich fabrykach.
Przez
wiele lat odczuwałam obcość we własnym domu oraz tymczasowość
swojej sytuacji. Chociaż urodziłam się tutaj, korzeniami tkwiłam
w świecie wspomnień mojej Rodziny. Należałam do utraconych
Kresów. Zakorzeniłam się w tym miejscu dopiero w 1980 roku. Wtedy
po raz pierwszy poczułam się tutaj – w solidarnej wspólnocie z
innymi - nareszcie u siebie.
*
Jak
zakończenie mojej opowiastki ma się do jej początku? Mogłabym
pewnie znaleźć jakąś puentę, na przykład wykorzystując motyw
wędrówki Trzech Królów ze wschodu, a może nawet zakończyć ją
morałem, pisząc coś o zjednoczeniu ludzi wszystkich ras i nacji w
nowonarodzonym Zbawicielu. Ale niech zostanie, tak jak jest.
*
"Dwanaście dni Bożego Narodzenia" - tytuł popularnej
angielskiej piosenki - wyliczanki, którą w tym okresie często
można usłyszeć również w Polsce: The Twelve Days of Christmas .
06.01.2008
KOMENTARZE - tutaj
.