Duch
Cześka pojawił się w naszym mieszkaniu niedługo po ślubie
Rodziców. Mieszkali wtedy razem z moimi Dziadkami i kiedy podczas
posiłków wspólnie siedzieli przy stole w pokoju, wszyscy mieli
wrażenie, że ktoś chodzi po przedpokoju. Każda z osób, w tym
samym czasie, słyszała odgłos naciskanych klamek i delikatne
kroki.
Za
każdym razem Tata wychodził na korytarz, żeby sprawdzić dokładnie
drzwi, ale nic nie wskazywało, że ktokolwiek był w przedpokoju,
albo że to wiatr poruszał drzwiami. Po jednym z kolejnych takich
zdarzeń Mama pomyślała o Cześku i zaproponowała Tacie, żeby
wieczorem wspólnie pomodlili się o wieczny pokój dla Jego duszy.
Tata zgodził się i po modlitwie Rodziców już nigdy nie słyszano
podobnych odgłosów w naszym mieszkaniu.
*
Czesiek
był kolegą szkolnym Mamy, który przez czternaście lat był w niej
szaleńczo – bez wzajemności – zakochany. W szkole należał do
łobuziaków, co przykładnej harcerce, jaką była Mama, nie mogło
imponować. W końcu został dyscyplinarnie ze szkoły usunięty za
jakąś aferę z pistoletem. Z Mamy opowiadań zapamiętałam, że
miał niespotykane szczęście – nie było gry, loterii, zawodów,
w których nie wygrałby chociaż symbolicznej nagrody.
Latem
1939 roku Czesiek, który ustatkował się i pracował jako geodeta
na Kresach, odwiedził Mamę w Warszawie, gdzie studiowała, i
oświadczył się jej, a Mama – choć Go nie kochała - zgodziła
się wyjść za Niego. Czesiek wrócił na Kresy i było to ich
ostatnie spotkanie. Za miesiąc wybuchła wojna, a kiedy Mamie udało
się po wielotygodniowej wędrówce przedrzeć z Warszawy do domu
rodzinnego, spod niemieckiej okupacji pod okupację sowiecką,
dowiedziała się o aresztowaniu Cześka przez NKWD.
Do
końca życia Mama nie miała pewności, co się z nim stało. Do
domu nigdy nie wrócił, nigdy też nie dał znaku życia. Mama była
przekonana, że gdyby Czesiek żył, zrobiłby wszystko, żeby Ją
odnaleźć. W domu mówiło się krótko: Katyń. Zachowała się
jedna jedyna kartka z obozu w Starobielsku, ale nigdy nie było oficjalnej
informacji o Jego śmierci. Jego nazwiska nie znalazłam na tzw.
Liście Katyńskiej, na którą natrafiłam w latach
osiemdziesiątych.
*
Pięć
lat po zakończeniu wojny, już na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, Mama poznała
mojego Tatę i zgodziła się wyjść za Niego. Mama nie kochała
mojego Ojca, bo jak kiedyś, gdy byłam już dorosła, wyznała,
„nigdy w życiu nikogo nie kochała poza - mną i Polską”!
Czesiek natomiast zdobył szczególne miejsce w Jej sercu - swoją
śmiercią. Osiągnął dzięki niej to, na co za życia pewnie nigdy
nie miałby szansy.
Małżeństwo
moich Rodziców nie było udane. Właściwie cała nasza trójka –
Rodzice i ja – tworzyliśmy charakterologiczną mieszankę
piorunującą. Bardzo dużo mojemu domowi zawdzięczam, ale
wychowanie, które otrzymałam, odbywało się pod ciągłym
ostrzałem w permanentnej wojnie domowej. [historie rodzinne]
Mama z
każdym rokiem była coraz bardziej rozczarowana moim Tatą jako
człowiekiem. W pewnym momencie usłyszałam od Niej, że mam dwóch
Ojców: biologicznego – Wojciecha, oraz duchowego – Cześka. Od
kiedy pamiętam, Czesiek był zawsze obecny w mojej świadomości.
Gdy dorosłam, otoczyłam Go szczerą i serdeczną pamięcią w
modlitwie.
Niedawno,
kiedy zdecydowałam się zainstalować internet, jednym z pierwszych
haseł, które wpisałam do wyszukiwarki, było Jego imię i
nazwisko. Dziewięć lat po śmierci Mamy, dzięki internetowi
ustaliłam wreszcie, jaki los spotkał Cześka. Notatka na Liście
Katyńskiej opublikowanej na stronie Katedry Polowej Wojska Polskiego
podaje lakoniczną informację: 15427. Ppor. Czesław Talecki,
ur.1913-02-03, miejsce urodzenia: Wołkowysk, geodeta, 79pp, zm.1940,
Charków.
*
Nigdy
nie traktowałam Cześka jak drugiego Ojca, czego chciała moja
nietuzinkowa Matka. Jej Narzeczony był jednak i ciągle jest dla
mnie kimś bardzo bliskim, przyjacielem domu, samotnym kolegą mojej
Mamy z dawnych lat, który znalazł gościnę w moim sercu. Jest po
prostu – Cześkiem.
14.03.2008
KOMENTARZE - tutaj
APPENDIX: powyższa notka w autorskim nagraniu: [Czesiek.audio]