Nie
czytam książek! Taką skłonność zauważyłam u siebie w końcowych
klasach szkoły podstawowej. Wcześniej książki pochłaniałam.
Czytałam szybko i chętnie.
*
Dokładnie
pamiętam moment, kiedy to się stało. Musiałam mieć wtedy z
czternaście lat: próbuję czytać i nie wychodzi mi. W głowie
słyszę pojedyncze wyrazy, które z oporem układają się w
zdania. Dukam z wolna zdanie po zdaniu. Czytanie przestaje być
przyjemnością. Przestaję czytać.
Nie
przeczytałam prawie żadnej lektury obowiązkowej ani w szkole
średniej, ani na studiach. Niewiele też się uczę, a jednak i
jedną, i drugą szkołę kończę z niezłym wynikiem – i z kacem
moralnym. Obiecuję sobie uczciwie nadrobić zaległości. Dzisiaj już
wiem, że to nigdy nie nastąpi. Zgadzam się na rolę totalnego
ignoranta w odniesieniu do wiedzy faktograficznej.
Kiedy
skończyłam studia, Mama wyznała mi, że swego czasu naskarżyła
na mnie mojej wychowawczyni w ogólniaku, która była jednocześnie
moją polonistką: - Moja córka nie czyta lektur. Proszę, żeby stopniami jakoś
zmusić ją do czytania. - Była zbulwersowana odpowiedzią nauczycielki:
- Ja tu nic nie poradzę. Taki charakter. - I nadal otrzymywałam
od niej piątki [Spacer z Duchem].
*
Ja
jestem książką. Tak się kiedyś stało i już się nie odstanie.
Patrzę na życie i piszę je w sobie. Książki, które po wielu
latach, a dokładnie po pierwszym nawróceniu, dane mi było znowu
pochłaniać, to była teologia. Od tego czasu książek dość
często używam [Księgobranie], ale wiedzy mi z tego nie przybywa. Mnie przybywa mi
z tego. Nic na to nie poradzę – taki charakter.
Wiedza,
którą nazywam akademicką, spływa po mnie, jak woda po kaczce.
Nie znajduje we mnie punktów zaczepienia, a ja na to nic nie mogę
poradzić. Godzę się z tym, że mój umysł pracuje inaczej –
nazywam go umysłem kontemplatywnym. Godzę się na niewiedzę, na
bycie „Bożym przygłupem”. Taki charakter – siebie nie
przeskoczę.
Ja nie
czytam – ja przeżywam. Po latach wiedza zaczerpnięta z
psychologii pomoże mi lepiej zrozumieć ten mechanizm. Pomoże mi
również przekroczyć naturalny egocentryzm – inni funkcjonują
inaczej. Moja wiedza o drugim zostanie ubogacona – zacznę uczyć
się granic.
Zdolności
umysłowe zostały mi dane przede wszystkim w celu odczytywania Boga.
Droga do Boga prowadzi przez poznanie siebie. Być może czasami
jestem w stanie pomóc w tym drugiemu. Piszę więc siebie, żeby
drugi mógł się we mnie przejrzeć. Być może takie jest moje
powołanie – taki jest tego powołania charakter.
*
Niedawno,
na fali powrotów do naszej klasy [Stalowe magnolie], do naszej szkoły, przyznałam się
szczerze, że byłam strasznym leniem i w ogóle się nie uczyłam.
Usłyszałam wtedy opinię innej nauczycielki z czasów ogólniaka, z
której wynikało, że nauczyciele doskonale o tym wiedzieli: -
Chodziłaś własnymi drogami i sama decydowałaś, czego chcesz się
uczyć.
Uzmysłowiłam
sobie wtedy, że podobnie było w czasach studenckich: większość
nauczycieli rozumiała mnie! To nie fart decydował o stopniach, promocjach i zaliczeniach, lecz – zrozumienie! Im więc, wszystkim moim
Nauczycielom, którzy potrafili czytać mnie ze zrozumieniem –
tekst ten dedykuję. Dziękuję!
21.09.2008
KOMENTARZE - tutaj
.