Musical
o stanie wojennym. A właściwie film muzyczny. Albo jeszcze inaczej:
tragikomedia bogato muzycznie ilustrowana. I nie tyle film, co
scenariusz filmu. Albo inaczej: pomysł na scenariusz. Ale chyba
jeszcze mniej: pomysł na pomysł na scenariusz tragikomedii –
bogato ilustrowanej muzyką - o stanie wojennym.
*
Stan
wojenny przebiegał w rytm muzyki. Słyszałam ją dokoła. Muzyka
wojskowa w telewizji. W kościołach - modlitwa pieśniami niosącymi
nadzieję. Pieśni patriotyczne na niezależnych spektaklach.
Uliczne piosenki sprzeciwu. Krążące na powielanych taśmach
nagrania z I Festiwalu Piosenki Prawdziwej. Utwory bardów tamtego
czasu – Jacka Kaczmarskiego i Jana Kellusa. W radiowej Trójce i na
koncertach muzyka buntu, swoiste wentyle bezpieczeństwa dopuszczone
przez władze stanu wojennego - „Biała flaga” Republiki,
„Przeżyj to sam” Lombardu.
Film,
który rodził się w mojej wyobraźni, miał nawet tytuł: HIT
PARADE. Tak nazywano wówczas listy przebojów. Tak wyglądała
również ówczesna ulica: zwarty szyk uzbrojonych zomowców
nacierających na protestujący tłum. Hełmy, w rękach wielkie
przezroczyste tarcze. Szpaler zomowców równym krokiem naciera na
tłum. Pałki trzymane w drugiej ręce miarowo walą w powierzchnię
tarcz. Parada miarowych uderzeń.
*
Nie
zachowałam notatek dotyczących tamtego pomysłu. Już nie pamiętam
tytułów słyszanych wtedy utworów. Teraz, robiąc remanenty w
pamięci, wyciągam na światło dzienne tamten pomysł na pomysł na
scenariusz. Może ktoś zechce z niego skorzystać. Oto kilka scenek,
które zapamiętałam:
Boże
coś Polskę. Tłum ludzi w kościele. Palce wzniesione w
kształcie litery V. Nasłuchiwanie, czy czasami organista, albo ktoś
ze stojących obok, nie zacznie śpiewać słów o Ojczyźnie wolnej,
którą Bóg ma błogosławić. Nie ma wolnej ojczyzny. Nie ma czego
błogosławić. Czujne nasłuchiwanie i śpiew na cały głos:
„Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”.
Cichy
zapada zmrok, idzie już ciemna noc. Grupa młodzieży z
duszpasterstwa maszeruje ulicą na wieczorną demonstrację, która
ma się odbyć pod jednym z kościołów w centrum miasta. Młodzi
idą śpiewając. Pod krzyżem misyjnym czeka już większy tłum.
Młodzi zauważają w tłumie kilku esbeków. Jeden z esbeków
przytrzymuje ręką brzeg kołnierza kurtki. Wygląda, jakby coś
mówił do kołnierza. Młodzi chwytają się za ręce, ktoś chwyta
w tym geście braterstwa dłonie esbeka z jednej strony, ktoś inny z
drugiej. Ten szarpie się, chce się uwolnić, ale braterski uścisk
jest mocny: „Zostań, zostań wśród nas, bo już ciemno i mgła.
Zostań, zostań wśród nas, tak jak byłeś za dnia”.
Dałeś
dupy, generale. Ośrodek internowania dla kobiet. Elegancki dom
wczasowy w środku lasu. Wokół kordon uzbrojonych wopistów.
Komendant ze Służby Bezpieczeństwa, zastępca ze Służby
Więziennej. Dwieście kilkadziesiąt internowanych. Mija kolejny
miesiąc bezterminowej odsiadki bez wyroku. Kręte schody prowadzące
z holu na piętro. Na schodach piętrowo ustawiony chór pań, u stóp
schodów pijany w sztok komendant. Panie śpiewają, komendant,
chwiejąc się w prawo i w lewo, zamiast kazać im rozejść się -
zaczyna nimi dyrygować: „Dałeś dupy, generale, dałeś dupy.
Jeden rozkaz twój narodu nie utrupi. Policzone dni są WRON-y,
krótka jej żywota nić. Miast szlagieru, wyszedł z tego wielki
pic”.
Zamiast
szlagieru - HIT PARADE.
03.02.2008
03.02.2008
KOMENTARZE - tutaj
.